piątek, 22 czerwca 2012

Rozdział 16

- To co robimy?
- Nie wiem, ale z Zaynem trzeba coś zrobic.
- No, on cały czas przy niej siedzi.
- Ja do niego pójdę - zaproponował Niall.
- Okey.
*Oczami Nialla*
- Hey stary, jak się trzymasz?
- Jakoś.
- Może pójdziemy na kawę?
- Chcesz to idź. Ja tu zostane.
- Zayn. Jesteś tu cały czas, musisz odpocząć. Spokojnie Alex będzie przy niej.
- Nie rozumiesz, że ją kocham ?! Nie chcę jej stracić, a jest taka możliwość, więc chce się nacieszyć każdą chwilą z nią.
- Ale tak nie można! Nic nie jadłeś, nie piłeś. Umrzesz tu szybciej niż ona. Zobaczysz wszystko będzie dobrze.
- A jak nie?
- Nawet tak nie mów.
- Dlaczego ja zawsze musze mieć pecha ?! Dlaczego ?!
- Musisz wierzyć, że się uda!
- Może masz racje. Przejde się, ale nie na długo.
Wyszliśmy z sali na korytarz. Alex weszła do Karen a ja z Zaynem i chłopakami poszliśmy do stołówki.
- Ey, a co z koncertem za 2 dni ?
- Jakim koncertem ?
- No za 2 dni mamy koncert w USA, pamiętacie ?
- O Fu*k!
- Ja jej tu nie zostawie! To napewno nie!
- Zayn ale musimy tam polecieć, a ona jest pod opieką specjalistow którzy się nią zajmą! Spokojnie :) Wszystko będzie dobrze.
- Przestańcie w kółko to samo gadać!
- Zayn, pojedziemy na koncert a potem wrócimy jak tylko skończymy dobra? I tak żadnych wywyiadów nie będzie, a dziewczyny bedą tutaj siedzialy i cały czas cię infrmowały.
- No dobra, ale dziewczyny mają do mnie zadzwonić w każdejj chwili jesli z Karen coś się będzie działo.
Polechalismy na koncert.

* 3 dni później*
Dziś wracam do Karen. Mam nadzieje, że nic złego się nie stało.
Wszedłem korytarzem do wejścia i podszedłem do sali w której leżała. Niestety nikogo tam nie zastałem. Zacząłem już płakac. Po chwili przyszedł do mnie Harry.
- Hey co ty tu robisz?
- Dlaczego, dlaczego?! Powiedz mi dlaczego?! - zacząłem przytulac się do Harrego.
- Ejejej zanim sie zdołujesz, to chodź do Karen czeka na ciebie.
- Co ?!
- Przenieśli ją do innej sali.
Szybko poszedlem za nim. Weszlismy do pokoju i ujrzalem Karen. W pokoju była również Alex i lekarz.
- Karen!
- Zayn!
- Tak się ciesze że wydobrzałaś.
- Tak. udało nam się uratować panią Karen i jej dziecko.-wtrącił doktor.
- Że co ?!- zdziwiła się moja ukochana.
- Jest pani w ciąży. Myślałem że wie pani.
- To wy robiliście to ? - zapytała zdezorientowana Alex.
- Tak. - powiedziałem.
- I nie zabezpieczaliście się ?
- Zabezpieczaliśmy, ale coś musiało pójść nie po naszj mysli.
- Który to miesiąc?
- 6 tygodnii
*Oczami Karen*
Fakt, ostatnio spóźniał mi się okres, a czasem było mi nie dobrze, ale nie sadziłem, że jestem w ciaży. I co ja teraz zrobie ?!
- O matko. - załamałam się.
- Nie bój się. Masz mnie, więc poradzimy sobie.
- Zayn.
- Ciii... nic nie mów. Bedzie dobrze.
- No właśnie. Masz mnie, chłopaków i dziewczyny. Wszystko będzie dobrze.
- Najważniejsze żebyś teraz wyzdrowiała.
- Musi pani teraz dużo wypoczywać. Będziemy musieli zobaczyć czy maluch będzie siędobrze rozwijać, bo po takiej dawce narkotyków jest pewne niebezpieczeństwo.
- No super jak nie białaczka to narkotyki -.- ja to mam szczęście.
- Dobra dajmy jej odpocząć.
Wszyscy oprócz Zayna wyszli.
- Tęskniłem za tobą.
- Ja też. - powiedziałam i pocałowałam go.
- Wiem, że to nie najlepszy moment, ale chciałem zrobić to już dawno. - zaczął mówić i szukać coś w bluzie, po czym wyjął malutkie pudełeczko.
- Karen, zostaniesz moją żoną i pozwolisz, że nasze dziecko będzie nosiło moje nazwisko ?
- Tak! - powiedziałam i zaczeliśmy się całować. Później założył mi pierścionek na mój palec. Był piękny.
Zayn wskoczył koło mnie do łóżka. Zaczął przyglądać się mojemu brzuchowi.
- No cześć. To mówi twój tato, który Cie bardzo kocha, tak samo jak twoją mamusię.
- Oj Zayn, Zayn w tym czasie on jeszcze nic nie słyszy. To tylko mały embrion.
- Czemu mówiesz, że to on? To będzie dziewczynka!
-Nie kochanie, to będzie chłopiec. Kobieca intuicja.
- Mówię Ci, że to dziewczynka i sięze mną nie kłuć.
-No dobra, zobaczymy później ;P
Zayn chwilę posiedział jeszcze, a potem zasnełam i poszedł do domu. Wieczorem znowu wszyscy do mnie przyszli.
- Jak się czuje pani Malikowa?
- W porządku.
- Karen Malik.
- No pasuje Ci nawet.
- No ba! - powiedział Zayn.
Posiedzieli jeszcze chwile  przy mnie i poszli do domu. Został tylko Zayn, ale nie psiedział za długo, bo go wygoniłam do domu.
___
Taki krótki. Wiem, że długo nic nie pisałam. Mam nadzieje że mi wybaczycie, ale nauka itp. :)
Karen

1 komentarz:

  1. Świetny , już dawno na niego czekałam , ale spoko , wyszedł zaje*iście ... Mam tylko nadzieję , że to nie koniec opowiadnaia i , że dodasz niedługo kolejny rozdział .. Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń